Naczelny MIENTY odpowiada
Filip Zydler: Trzynasty piątek, czy to nie przyniesie pecha?
Robert Młynarczyk: Bardzo lubię tę datę. Mnie przynosi szczęście. A jak i mnie, to może i MIENCIE.
FZ: Czym jest MIENTA?
RM: Jest przede wszystkim miejscem, w którym spotykają się myślący i aktywni
ludzie. Publikacja tekstów na stronie WWW miesięcznika jest ważną częścią tej
inicjatywy, ale podstawową ideą, głównym celem, jest obudzenie w młodzieży drzemiącego
w niej potencjału. Potencjału tworzenia.
FZ: Jak chcecie to osiągnąć?
RM: Po pierwsze chcemy do tych młodych ludzi dotrzeć. Po drugie pokazać, co
można robić i jak należy się za to zabrać. Po prostu wskazać drogę. Na koniec
zaprosić do współpracy. To wszystko.
FZ: Czy MIENTA może to zrobić?
RM: Właśnie próbujemy. Jeśli ktoś trafi pod nasz adres, zobaczy kawał dobrej
roboty. Są wśród nas zawodowi dziennikarze, ludzie z ogromnym doświadczeniem.
Są osoby bardzo młode, a niezwykle uzdolnione. A wielu jeszcze do nas dołączy.
Razem zrobimy coś wielkiego, czuję to.
FZ: Czy każdy będzie mógł w MIENCIE publikować swoją twórczość?
RM: I tak i nie. Na pewno każdy, kto ma coś do powiedzenia, na przykład przez
swoje wiersze lub pisze ciekawie na ciekawe tematy znajdzie swoje miejsce na
łamach MIENTY. Nie gwarantujemy jednak publikacji każdego tekstu. To po prostu
nierealne.
FZ: Jak zamierzacie więc ograniczyć liczbę nadsyłanych materiałów?
RM: Teksty będą mogły wpisywać do naszej bazy tylko zarejestrowane osoby. Ci,
którzy przeszli pomyślnie kwalifikację wstępną. Ponieważ zamierzamy działać
jak prawdziwa redakcja, na początku pracy nad nowym numerem oczekiwać będziemy
jedynie propozycji tekstów. Dopiero po akceptacji tematu będziemy zlecać jego
przygotowanie. Oczywiście, jeśli ktoś będzie miał prawdziwą bombę, będzie mógł
wejść do numeru nawet w ostatniej chwili. Internet daje w tym zakresie niesamowite
wręcz możliwości.
FZ: A więc będziecie sprawdzać umiejętności. Jakiś pisemny sprawdzian?
RM: Można tak powiedzieć. Oczekiwać będziemy przykładowego tekstu - wywiadu,
felietonu, opowiadania lub wiersza - którym autor będzie starał się nas przekonać,
że potrafi pisać. Po zaliczonym egzaminie, kandydat będzie mógł się zarejestrować
jako współtwórca MIENTY, a najaktywniejsi autorzy znajdą się oczywiście w redakcyjnej
stopce.
FZ: Czy nie sądzisz, że rodzaj sprawdzianu może zniechęcić wielu młodych ludzi,
którzy nie lubią za bardzo klasówek, oceniania?
RM: Jeśli ktoś nie czuje się na siłach poddać pod naszą ocenę swoich umiejętności,
nie może liczyć na to, że pozwolimy mu przemawiać do milionów za naszym pośrednictwem.
MIENTA ma być miesięcznikiem na dobrym poziomie, a nie forum dyskusyjnym, gdzie
każdy może zostawić swój wpis, często nieciekawy i nie "na temat".
FZ: A właściwie dlaczego nie?
RM: Są dwa powody. Pierwszy czysto techniczny. Każdy tekst jest przechowywany
w bazie danych, co zmniejsza nasze zasoby systemowe i kosztuje żywą gotówkę.
Co ważniejsze, każdy materiał przed publikacją musi zostać przeczytany i ewentualnie
poprawiony. Trzeba będzie także do każdego wymyślić dobry, adekwatny do treści
tytuł, a często opracować ilustracje. To wszystko wymaga czasu. Jeśli każdy
odwiedzający serwis mógłby zgłosić swój tekst do publikacji, to zamiast kilkunastu
czy kilkudziesięciu tekstów do zredagowania, mielibyśmy ich powiedzmy 1000 albo
5000. I co wtedy?
Drugi powód to zawartość i poziom merytoryczny pisma. Bardzo wiele materiałów
zamieszczanych w Internecie to teksty po prostu słabe. Nie sądzę, aby było wiele
osób chcących coś takiego czytać. A MIENTĘ - ufam, że całkiem sporo.
FZ: Czy trochę nie przesadzasz z tą ilością zgłaszanych tekstów?
RM: Policz sam. Jeśli 2. września około 8 mln uczniów zaczęło kolejny rok nauki,
to co najmniej połowa z nich jest w odpowiednim wieku. Jeśli założymy, że tylko
co dziesiąta osoba usłyszy o MIENCIE, a co setna zechce spróbować swoich sił
jako dziennikarz czy poeta - mamy 4000 autorów i co najmniej tyleż samo nadesłanych
tekstów.
FZ: Czy to nie za duży optymizm, że prawie każdy uczeń usłyszy o waszym Magazynie?
RM: Prawdą jest, że nie stać nas na kampanię reklamową w komercyjnym stylu,
ale robimy co możemy. Liczymy też na wsparcie mediów i wszystkich życzliwych
osób.
FZ: Nie chcecie więc mieć 4000 autorów?
RM: Chcemy, ale tylko wspomniana wcześniej organizacja daje szansę sprawnego
funkcjonowania magazynu. A co do ilości, to bardziej nam zależy jednak na jakości.
A więc zamiast 4000 przypadkowych osób potrzebujemy powiedzmy stu, ale za to
dobrze piszących i zaangażowanych.
FZ: MIENTA oznacza też czas poświecony na jej tworzenie, no i czytanie. Czy
nie boicie się, że Miesięcznik będzie oskarżany o odrywanie młodzieży się od
szkoły, nauki?
RM: Jeśli ktoś oglądał Stowarzyszenie Umarłych Poetów wie, że rozwój osobowości
jest niezwykle ważną sprawą, może nawet jedną z najistotniejszych w życiu. I
że najważniejsze dzieje się właśnie w wieku lat kilkunastu. Nasza inicjatywa
ma tylko pomóc w tym rozwoju. Ma być szansą na poznanie siebie i innych.
FZ: Czyli nie będziecie walczyć ze szkołą, zmorą wielu uczniów?
RM: Wręcz przeciwnie. Życzyłbym sobie, aby grono pedagogiczne i w ogóle wszyscy
dorośli wspierali MIENTĘ. Nie oznacza to organizowania szkolnych redakcji, choć
i to jest możliwe - myślę, że w każdej szkole znajdą się co najmniej dwie osoby
o zacięciu dziennikarskim lub piszące do szuflady - ale chciałbym, by nauczyciele
popierali naszą ideę. Chciałbym, aby raz na semestr tematem wypracowania na
polskim nie były zwyczajowe lektury, ale na przykład "Prochy w mojej szkole
- fikcja czy realne zagrożenie". Takie wypracowanie na pewno byłoby hitem
numeru. Tak samo jest, gdy podobny temat podejmuje Polityka czy Wprost
A co to tych zmór, razem powinniśmy je zwalczać. Szkoła powinna być miejscem
odwiedzanym chętnie, powinna być przyjemnością, a nie przymusem.
FZ: Czego oczekujecie od dorosłych?
RM: Najważniejsze, aby uwierzyli, że MIENTA jest dobrym pomysłem dla młodych
ludzi. Sposobem na poznawanie świata, jego zrozumienie, wreszcie znalezienie
w nim swojego miejsca. Jeśli w to uwierzą, na pewno zechcą pomóc.
FZ: Ale jak?
RM: Niech na początek prowadzą dialog. Niech pytają, czym żyją ich pociechy.
Niech razem szukają tematów na teksty w swoim najbliższym otoczeniu. Niech rozmawiają
z ludźmi. Po wtóre, niech zawsze służą swoją wiedzą i doświadczeniem. Jest to
kapitał, którego młodzi jeszcze nie mają.
FZ: Czym chcecie przyciągnąć tzw. szarego czytelnika?
RM: Przede wszystkim dobrymi tekstami. Duże grono współpracowników oraz to,
że praktycznie każdy może nam sprzedać swój temat sprawia, że spodziewam się
naprawdę sensacyjnych materiałów.
FZ: Może jakiś przykład?
RM: Weźmy rubrykę "13 pytań". Będziemy zadawać je także ludziom powszechnie
znanym. Podstawowy problem, jak do nich dotrzeć, teraz przestaje być problemem.
Każdy z tych znamienitych obywateli ma w swoim otoczeniu jakiegoś dzieciaka,
choćby sąsiada z przyległej posesji. Jeśli tylko taki młody człowiek będzie
słyszał o MIENCIE... Czy nie podzielasz zdania, że kartka z "mientowymi"
pytaniami wręczona pierwszej damie Rzeczypospolitej lub Adamowi Małyszowi przez
zaprzyjaźnionego młodzieńca z sąsiedztwa doczeka się odpowiedzi? Szansę oceniam
bardzo wysoko.
FZ: Czyli co, wszyscy proszą teraz wszystkich o odpowiedzi na 13 pytań?
RM: Nie! Właśnie po to potrzebna jest organizacja, planowanie. Jedna-dwie ankiety
na numer to wszystko, co możemy opublikować. Mam nadzieję, że wszyscy młodzi
ludzie to rozumieją. I że nie będą nękać swoich starszych przyjaciół. Choć bylibyśmy
wdzięczni za sygnalizację takiej możliwości.
FZ: Włożyliście wiele wysiłku w stworzenie MIENTY. Co się stanie, jeśli to
wszystko nie zadziała, jeśli ilość wejść pod adres www.MIENTA.com będzie tak mała,
że nawet nie będziecie chcieli jej ujawnić?
RM: No cóż. Wtedy, pozostanie nam publikowanie twórczości ludzi, których zaraziliśmy
wirusem MIENTY. Jeśli będzie ich dziesięciu zamiast dwustu, to też uważam, że
warto. Nie zamierzamy więc zamknąć miesięcznika tylko dlatego, że mamy niewielu
czytelników. Czasami na popularność trzeba czekać latami. A jedną z cech dobrego
dziennikarza jest wiara i nieustępliwość.
FZ: Kim prywatnie jest wydawca i redaktor naczelny MIENTY?
RM: Normalnym, zwyczajnym facetem, miewającym czasem - mam przynajmniej taką
nadzieję - fajne pomysły.
FZ: Masz jakiś zawód?
RM: Zawód wyuczony nie jest często tym, w czym człowiek jest najlepszy lub co
robi najchętniej. Ale mam. Inżynier.
FZ: A rodzina?
RM: Jest. Żona i ... papuga żako, straszne strachajło.
FZ: Strasznie długi ten nasz wywiad. Myślisz, że ktoś dotrwał do tego miejsca?
RM: Może co setny czytelnik. Nie, żartuję, myślę, że wszyscy zainteresowani
odpowiedzią na pytanie "czym jest MIENTA" dojdą do końca.
FZ: No to ostatnie pytanie. Chcesz pracować dla i z ludźmi bardzo młodymi.
Jaki jest twój wiek?
RM: Jeśli mówimy o biologii to 35, jeśli o duchu - raczej 20.
FZ: I myślisz, że to OK?
RM: Sorry, ale chyba już skończyliśmy. Poprzednie pytanie było ostatnim. Jeśli
chcesz jeszcze o coś spytać, umów się na następny raz.
FZ: ???
/notował Filip Zydler/