Dajcie mu oscypek
Papa odlecia³ do Rzymu - uspokoi³am siê trochê. Przez te trzy dni, kiedy by³
w Polsce, bardzo du¿o o nim my¶la³am, zreszt± telewizja i gazety nie pozwala³y
o tej pielgrzymce zapomnieæ. My¶la³am du¿o, choæ jestem pewna, ¿e - gdyby Papie¿
pozna³ te my¶li - za³ama³by siê moj± naiwno¶ci± i g³upot±. Ja sama musia³am
sobie wiele razy przypominaæ, ¿e nie jest oczywiste, ¿e on wola³by robiæ co¶
innego, zamiast ogl±daæ darowan± mu w prezencie chrzcielnicê, stoj±c± w dodatku
za jego plecami, bo fakt, ¿e ja wola³abym robiæ co innego nie jest absolutnie
¿adnym argumentem. Ale nic na to nie poradzê, ¿e bola³o mnie serce (jak to siê
piêknie mówi, a czasami nawet czuje), kiedy widzia³am na zbli¿eniach jak bardzo
Papa karmi oczy ka¿dym krakowskim budynkiem, ka¿d± uliczk±, twarz± dziecka wy³owion±
z t³umu, polskim niebem i kiedy my¶la³am, ¿e robi to na wypadek, gdyby okaza³o
siê, ¿e to ju¿ ostatni raz. Denerwowa³am siê s³ysz±c, jakie prezenty otrzyma³:
wspomniana chrzcielnica, tryptyk bo¿onarodzeniowy (lub co¶ takiego, nie pamiêtam
dok³adnie), milionowy egzemplarz Biblii, tym razem w jakiej¶ niezwyk³ej ok³adce...
Byæ mo¿e piêkne, ale nie wiem, czy wiêcej rado¶ci nie sprawi³oby mu co¶ typowo
polskiego, co móg³by zawsze mieæ przy sobie, albo co¶ z ukochanych gór, albo...
Co¶ z pomys³em! Na pomys³ wpadli na przyk³ad rektorzy (choæ tak naprawdê nie
wiem, od kogo wysz³a inicjatywa) krakowskich uczelni: indeks dla Papie¿a z adnotacj±,
¿e "student nie musi uczêszczaæ na zajêcia".
Wydaje mi siê, ¿e czêsto traktujemy Papie¿a jak ¿yw± relikwiê, instytucjê
w ludzkiej postaci, nieosi±galn± dla przeciêtnego cz³owieka g³owê ko¶cio³a chrze¶cijañskiego,
zapominaj±c o tym, ¿e jest on cz³owiekiem posiadaj±cym niezwyk³e, czêsto nawet
nieco sarkastyczne, poczucie humoru oraz mnóstwo energii tak nieszczê¶liwie
uwiêzionej w coraz mniej sprawnym ciele. I nie chodzi mi o klepanie Papie¿a
po plecach i wo³anie: Cze¶æ, jak siê masz?, nie przysz³o mi to nawet do g³owy!
¦wiadomo¶æ papieskiej przesz³o¶ci, w skrócie "góralsko-sportowo-studenckiej",
cudownej zdolno¶ci "zwyczajnej" rozmowy ze "zwyczajnymi"
lud¼mi i daru b³yskawicznego celnego ripostowania potêguje szacunek do niego,
jako cz³owieka takiego jak my, który dziêki swej wierze sta³ siê tak inny od
nas, bo jest dla tysiêcy ludzi autorytetem i wzorem do na¶ladowania. Dowody
na to, ¿e o tej "zwyczajno¶ci" zapominamy? Podczas pielgrzymki w jednej
ze stacji telewizyjnych mowa by³a o menu Papie¿a: Ojciec ¦wiêty lubi proste
potrawy, na obiad podano mu roladê z ³ososia w sosie malinowym... Nie powtórzê
potraw dok³adnie, bo nie pamiêtam, jednak z ca³± pewno¶ci± nie by³y one proste.
Wrêcz przeciwnie...
Przez ca³y okres tej pielgrzymki my¶la³am te¿ ze strachem o momencie powrotu
Papie¿a do Rzymu. Za ka¿dym razem, gdy wyje¿d¿a z Polski, bojê siê, ¿e to ju¿
ostatni raz, ¿e ju¿ nie wróci. A ta pielgrzymka by³a jakby po¿egnaniem z ukochanym
miastem, miejscami dla Papie¿a magicznymi i wa¿nymi, z Polakami, z Polsk±...
Dopiero ostatniego wieczoru w oknie powiedzia³ co¶, w co chyba niedawno sam
uwierzy³, ¿e jeszcze wróci. Przesta³ siê ¿egnaæ, byæ mo¿e nawet pod¶wiadomie,
zacz±³ robiæ plany na nastêpn± wizytê, nie karmi³ ju¿ oczu Krakowem, bo uwierzy³,
¿e jeszcze go zobaczy. Po¿egnanie by³o smutne, ale jednocze¶nie pe³ne u¶miechów
przez ³zy, po¿egnanie kogo¶, kogo nied³ugo zobaczy siê znowu. Kiedy samolot
kilka razy kr±¿y³ jeszcze nad lotniskiem, Wadowicami i Tatrami stara³am siê
my¶leæ, ¿e kr±¿y dlatego, ¿eby zrobiæ Papie¿owi przyjemno¶æ, a nie, ¿eby popatrzy³
ostatni raz. Mo¿e to by³ ten polski najpiêkniejszy prezent, który bêdzie mia³
zawsze przy sobie, bo przed oczami?
I co? G³upie mia³am zajêcia w czasie pielgrzymki? Uszczê¶liwiaæ Papie¿a w
my¶lach i w my¶lach planowaæ, co zrobi³abym inaczej, gdybym tê wizytê organizowa³a.
Tymczasem ju¿ w Rzymie, czy raczej pod Rzymem, w swojej letniej rezydencji,
Papie¿ mia³ przez nastêpnych parê dni du¿o si³y i ¶wietny nastrój, czêsto wizytê
w Polsce wspomina³. Wa¿na by³a Polska, Kraków, mi³o¶æ i przyja¼ñ ludzi, a nie
szczegó³y. Bo w szczegó³ach, jak wiadomo, tkwi diabe³.
Jak takimi drobiazgami móg³ zawracaæ sobie g³owê cz³owiek, dla którego nie
istnieje ani "jutro", ani "za tydzieñ" ani "za rok"
- jest tylko "jak Pan Bóg pozwoli"? Który umie cieszyæ siê chwil±,
na któr± Bóg ju¿ pozwoli³? Nie rozumiem i pewnie nigdy nie zrozumiem, jak to
jest wierzyæ tak mocno, dlatego na takie g³upoty zwraca³am uwagê. Ale ta pielgrzymka
i dla mnie by³a lekcj± wiary. Wiary w cz³owieka.
/Ofelia Uznam/